Hackerspace Woodstock
czyli hakerstwo jako sztuka przepiękna.

Na tydzień do przeszło półtoratysięcznej grupy hakerspejsów na całym świecie dołączył kolejny. Hackerspace Woodstock.
Powstał w strefie ASP (Akademii Sztuk Przepięknych) na dwudziestym pierwszym Przystanku Woodstock organizowanym w Kostrzynie nad Odrą.

Można by pomyśleć – cóż to za dziwny pomysł? Otóż nie do końca. Hakerzy, informatycy i linuksiarze na Woodstocku zasilali grono organizacji pozarządowych już od 2005 roku pod egidą Fundacji Wolnego i Otwartego Oprogramowania, a wcześniej organizacji IEA ACTUS (więcej informacji i linki na samym dole posta). W skład ekipy organizującej ten cały kram od kilku lat wchodziły osoby z warszawskiego hakerspejsu. Można by rzec, że jedynie organizacja i nazwa się zmieniła, formuła i warsztaty w dużej mierze nie uległy zmianie. Tym razem organizację stoiska od hakerspejsu warszawskiego przejął krakowski – jak nam wyszło? Sami się zastanawiamy. ;-)

Plan… plan? Jaki plan?
Czyli kopiuj-wklej wrogiem nie tylko licencjatów i prac magisterskich

Plan był prosty – wziąć doświadczenie Wiktora z poprzednich lat, CTRL+C, CTRL-V, pozamieniać niektóre warsztaty, dołożyć coś od siebie, ale jednak w dużej mierze bazując na tym, co było.

Agenda była każdego dnia taka sama – codziennie 4 warsztaty z przerwami, a także jeden warsztat z GPG, który wystąpił raz pod postacią keysigning party – bułka z masłem, hm? No tak, pomyślmy… w zeszłym roku 5 stanowisk komputerowych i 5 zestawów wystarczyło – nadmiaru zainteresowanych nie było, raczej niedobór… no dobra, to bierzemy laptopów na 5 stanowisk, 50 zestawów do lutowania, 6 zestawów do warsztatów arduino, drukarkę 3D, 5 biurek mamy z zeszłego roku… w drogę.
Wyruszyliśmy w sobotę około 10:30 i przez całą drogę staraliśmy się nadawać ramki APRS z naszą pozycją. Niestety pomysł z robieniem tego zgodnie ze sztuką – nadając w eter spalił na panewce ponieważ kabelek mający połączyć smartfona z aprsdroidem i radio został spakowany w najgłębiej położonym w bagażniku pudle z rzeczami, a rozlegający się co pół godziny skrzek ramki mógłby być podczas 10godzinnej podróży dosyć irytujący, więc wysyłaliśmy dane bezpośrednio do serwera. .

Na kostrzyńskim polu po wieczerzy w McDonaldzie pojawiliśmy się po godzinie 22. Dość powiedzieć, że mimo dosyć wysokiej jak na wieczór temperatury, na miejscu było rześko. Po starym poligonie na którym za parę dni miało przewijać się paręset tysięcy ludzi, hulał łamiący namioty wiatr. Po jakimś czasie nasz cudem rozbity obóz stał się uboższy o sypialnię Wiktora – z pałąków utrzymujących ją w jednym kawałku zostały drzazgi. Gdy po krótkiej próbie zaśnięcia usłyszeliśmy koziołkujący nieopodal jeden z ciężkich, metalowych namiotów organizatorów, zawinęliśmy co się da i ewakuowaliśmy się do wioski Greenpeace, z której ludziom serdecznie dziękujemy za gościnę! ;)

Jak już wcześniej napisałem – plan był prosty jak budowa cepa – przyjechać, odebrać namiot wystawowy, rozłożyć się, przeprowadzić warsztaty i dobrze się bawić.

Schody zaczęły się, gdy dowiedzieliśmy się, że przez paskudny przypadek namiotu nie będzie. Szczęście w nieszczęściu, że przyjechaliśmy w sobotę, a warsztaty zacząć mieliśmy w środę. Szukaliśmy jakiejś opcji awaryjnej – jedna zakładała sprowadzenie namiotu z Warszawy, druga wypożyczenie skądś niedaleko, trzecia poszukiwania czegoś w Niemczech, kolejne – pomoc od niemieckich hakerspejsów – jednak żadna z nich nie była w zasięgu naszych możliwości transportowych i czasowych. W pewnym momencie z pomocą przyszedł nasz DJ, który miał na naszym stoisku rozkręcać tradycyjne już imprezy (z których zrezygnowaliśmy) – krótka przejażdżka do leżącego nieopodal Rzepina i byliśmy bogatsi o dwa namioty ogrodowe i lampę halogenową.

Wiatr nie ustępował aż do samego końca festiwalu. Namioty w pierwszych sekundach swej dumnej egzystencji zostały wzmocnione słuszną porcją duct tape’a, później dzięki pomocy ludzi z wioski Greenpeace (znów!) wzbogaciły się o drewniany szkielet.

„No, w zeszłym roku to było tak, że przyszły ze trzy cztery osoby i było to w miarę do ogarnięcia…”
Czyli jak wszystko potrafi zmienić obecność w spisie warsztatów w strefie ASP

O tym, że nie zapakowaliśmy do bagażnika żadnych krzeseł zdaliśmy sobie sprawę nie tak długo od startu, jednak nie było sensu po nie wracać. W środę rano przed warsztatami, które miały odbyć się o godzinie 10:00 chwyciliśmy za wyżynarki i piły i dokonaliśmy modyfikacji biurek – stały się one niższe, przez co nadawały się do siedzenia przy nich na ziemi. Ot, taki przebłysk geniuszu.

Niepokojące jednak stało się to, że wokół garstki facetów z wyżynarką tworzyła się coraz to większa grupka osób czekających na warsztaty. I ta grupka nie składała się z trzech – czterech osób…

Jedynymi naszymi warsztatami, które „zżerały” nasz asortyment były warsztaty z lutowania – płytki, części, elektronika – wszystko to było spakowane w zestawy, których do Kostrzyna wzięliśmy optymistycznie 50, a których zużycie skutkowało tym, że kolejna osoba odchodziła od naszego stoiska z grającym ołówkiem.

Jak już wcześniej pisałem, agenda miała być powtarzalna i ta sama każdego dnia. Na samym początku działania stoiska zdaliśmy sobie sprawę, jak błędne to było założenie wobec tego, że w tym roku na odmianę byliśmy widoczni w spisie warsztatów.

Warsztaty z lutowania byliśmy zmuszeni przedłużyć i „przykryć” nimi warsztaty z Arduino. Zestawy skończyły się pierwszego dnia. Nie mogliśmy już przeprowadzać więcej warsztatów z lutowania.

Pesymista widzi ciemny tunel.
Optymista widzi światełko w tunelu.
Realista widzi światło pociągu.
A maszynista widzi trzech debili na torach.

Podobnie było u nas – można było narzekać, że prócz namiotu i wichury jest to kolejna przeciwność, kolejny fail, któremu mogliśmy zapobiec… ale mimo to aż do samego końca festiwalu woodstockowicze pytali o nasze stoisko, o Hackerspace Woodstock wiedziało coraz więcej ludzi, podobno na stoisku innej organizacji pozarządowej pojawiła się karteczka z wskazówkami jak dojść do Hackerspace, bo prowadzący mieli dość ciągłego tłumaczenia gdzie jesteśmy.

Wprawdzie to trochę głupio i smutno, że od środy po południu wszystkich chcących lutować musieliśmy odprawić z kwitkiem, ale cóż – wszystko co dobre szybko się kończy, a poza tym duża część tych osób zostawała porozmawiać, przychodziła później, dopytywała, uczestniczyła w innych warsztatach. Bakcyl został zaszczepiony.

Zbyt pięknie być nie mogło, co to to nie…
„Nie wierz nigdy prognozie” śpiewała Budka Suflera… chyba…

Po warsztatach z lutowania, po warsztatach z modelowania 3D prowadzonych przez Rafała, rozpętała się ulewa i kolejna wichura. Boleśnie przekonaliśmy się, że namioty ogrodowe spięte trytytkami nie są pancerne ani nie chronią zbyt dobrze przed ulewą. W pewnym momencie nasz namiot pomagało trzymać (aby nie odleciał) około 40 osób. Kąpiel zaliczyła drukarka 3D, laptopy, myszki, klawiatury, zasilacze i inne sprzęty, które na ogół wody nie lubią. W ruch poszła pompka do materaca, którą suszono elektronikę, jednocześnie powstawało wcześniej wspomniane drewniane wzmocnienie namiotu. Jeszcze się nie poddaliśmy, jednak z planów odpadł nam drugi warsztat. Byliśmy bez działającej drukarki 3D. Zostało Arduino i modelowanie w Blenderze.

Mimo przeciwności
i tak było OK

Oba warsztaty wydłużyliśmy kosztem tych niemożliwych do przeprowadzenia. Zainteresowanie warsztatami Arduino nie słabło, mnóstwo ludzi uczyło się u Rafała tworzyć w 3D, a drukarka? Drukarkę wskrzeszano dzielnie, a gdy jej nie wskrzeszano – leżała sobie w miejscu gdzie każdy mógł sobie ją oglądać. Ludzie zainteresowani naszym działaniem przychodzili pytać o hakerspejsy, o warsztaty, o to, gdzie szukać najbliższych, albo jak założyć własny. Pogoda uległa poprawie, nastały upały.

Uważamy ten rok za sukces. Jeśli za rok powtórzymy tegoroczny wynik i odejmiemy od tego wszystkiego tegoroczne porażki, to powiem tylko tyle – strzeżcie się, bo 2016 rok, a zatem 22 Przystanek Woodstock będzie naprawdę ekstra. Przy sprzyjających wiatrach i chęci organizatorów zrobimy wspólnie coś fajnego ;)

Woodstock to jednak zwłaszcza muzyka.
Niemożliwe, a jednak.

Lineup festiwalu w tym roku był bardzo silny, a większość uczestników naszego stoiska było na Woodstocku po raz pierwszy – po warsztatach, lub gdy po prostu niektórzy z nas mieli wolną chwilę i nie prowadzili warsztatów – chodziliśmy się dobrze bawić z resztą woodstockowiczów. Atrakcje zarówno muzyczne jak i warsztatowe powodowały, że mocno myśleliśmy nad opracowaniem sposobu na bilokację.

Pokrywaliśmy się kolorowym proszkiem na koncercie-projekcie „Flower Power” Ani Rusowicz i gości, tańczyliśmy do utraty tchu na skocznych Afro Celt Soundsystem i na Flogging Molly, a także do elektronicznych brzmień Modestepu. Słuchaliśmy Voo Voo, Pogowaliśmy na Black Label Society, chłonęliśmy dźwięki Dream Theatre i Within Temptation, śpiewaliśmy na Shaggym. Na aż tyle, a zarazem tylko tyle było nas stać. Było warto.

Dziękujemy.
Komu w tym roku dziękujemy?
  • Organizatorom i pracownikom festiwalu Przystanek Woodstock i fundacji Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy za świetną imprezę i możliwość pokazania się, uczenia i rozmawiania z tak wieloma wspaniałymi ludźmi, których Przystanek przyciąga.
  • Służbom, którym rzekomo mielibyśmy przeszkadzać swoimi warsztatami radiowymi, a które to służby dbały o bezpieczeństwo i spokój na festiwalu (i robiły to dobrze!).
  • Fundacji Wolnego i Otwartego Oprogramowania za bazę zarówno materialną (meble, ogrodzenie i parę innych rzeczy z poprzednich lat) jak i niematerialną (doświadczenie w organizowaniu, wykształcenie fajnej, sprawdzającej się formy uczestnictwa w strefie NGO (teraz ASP))
  • Organizacji IEA Actus, za to, że zrobili bazę pod naszą bazę – pchali ten wózek przed FWIOO (i nie chodzi o ten wózek z Pokojowej Wioski Kryszny, bo jego się ciągnie)
  • Reprezentacji Greenpeace Polska tworzącej Ekowioskę Greenpeace na Woodstocku, a także Mikrogeneracji – za prąd w poprzednich latach, za pomocną dłoń, gdy musieliśmy gdzieś przekimać podczas huraganu, za ogarnięcie kantówek do wzmocnienia połamanego po wichurze namiotu, generalnie za to, że ani razu nie mieli kija w tyłku gdy potrzebowaliśmy pomocy.
  • Himalaistom za użyczenie kawałka miejsca pod namiotem, gdzie mogliśmy przez jakiś czas trzymać wypakowane z samochodu rzeczy.
  • Ekipie od Marty – mimo, że niesamowita chęć pomocy i dopięty na ostatni guzik plan przywiezienia namiotu został zruinowany przez paskudny przypadek – gdyby nie to, byłoby wspaniale. Tego się po prostu nie dało przewidzieć, głowa do góry ;)
  • Piątkosi i jej rodzinie – za przechowanie naszych gratów na czas pomiędzy Woodstockami, Wielkie dzięki.
  • Znajomym Rafała za pożyczenie pompki do materaca, którą suszyliśmy nasz sprzęt.
  • Każdej z osób wchodzącej w skład załogi Hackerspace Woodstock:
    • Jakubowi „Łosiowi” Kramarzowi – za transport, za transport i jeszcze raz za fotografowanie i prowadzenie warsztatów.
    • Wiktorowi „Gryglowi” Gryglewskiemu – za prowadzenie warsztatów, za hakerskie zacięcie w rozwiązywaniu problemów, za ogarnięcie i entuzjazm
    • Szymonowi „canis_lupus” Reiterowi – za świetne zdjęcia, które w części możecie podziwiać w niniejszym tekście, a w całości – na naszym fanpage, albo na stronie galerii, za prowadzenie warsztatów i za pomoc w organizacji zanim w ogóle wyruszyliśmy z Krakowa. I za to, że właśnie robi korektę tego tekstu zanim Wy go przeczytacie.
    • Józkowi „Tyzyfone” Czarkowskiemu – również za zdjęcia i za prowadzenie warsztatów
    • Rafałowi „Archanowi” Wartelowi – za warsztaty z Blendera i za wspaniałą ciesielską robotę, za agregat, klimatyzator i cały sprzęt, który zwiózł na kostrzyńskie pole, a który się przydał. Bez tego zaplecza nie zrobilibyśmy tyle, ile zrobiliśmy w tym roku ;)
    • Sobie nie dziękuję, powiem tylko korzystając z tego, że produkuję się nad tym postem i podziękowaniami – Bez was nic bym nie zrobił, dzięki za ten rok i mam nadzieję, że wrócimy w przyszłym roku w przynajmniej podobnym składzie. Świetna robota. To pisałem ja – Wiktor „wiktor” Przybylski
  • Illusionowi za pomoc w prowadzeniu stoiska – w przyszłym roku masz ze sobą wziąć całe HS:Wro!
  • ryśkowi i spinowi z Warszawskiego Hackerspace – za pomoc we wspomnianym „Ctrl+C, Ctrl+V” poprzednich lat – za odpowiedzi na wszelkie „Jak my to robiliśmy wtedy i wtedy?”
  • Gustawowi Łeldonowi. Za wszystko. Seriously, dude. Good stuff. Well done.

A oto i obiecane linki odnośnie IEA ACTUS, później FWIOO na Woodstocku.
IEA ACTUS:
2005: https://www.linux.pl//?id=news&show=2489
2006: https://www.linux.pl/wydruk.php?wydruk=3351&show=news
http://comments.gmane.org/gmane.network.jabber.ekg2.user/389
2007: https://forum.dug.net.pl/viewtopic.php?id=8698
2008: http://comments.gmane.org/gmane.network.jabber.ekg2.user/619

FWIOO
2009: http://czytelnia.ubuntu.pl/index.php/2009/10/12/linux-na-przystanku-woodstock-2009-podsumowanie/
2012: https://fwioo.pl/media/attachments/wosp_raport2012.pdf

Written by wiktor on Jan 18 2019, 8:33 PM.
Leniwa kluska
Projects
  • Restricted Project
Subscribers
None

Event Timeline